GłównaPierwszaRomantycznaZagmatwanaPowszedniaNocnaOstatniaAzazello.
Trupa
Abadonna / Azazello | 30 listopada 2008

Wchodzą do mojego biura jak do siebie. Ani dzień dobry, ani pocałuj mnie w tyłek. Bardzo pewni siebie, oj bardzo. Każdy w ciemnym garniturze i każdy z miniaturową słuchawką wetkniętą w ucho. Twarze bez wyrazu, oczy obowiązkowo ukryte za czarnymi okularami. - A panowie w jakiej sprawie? - pytam trochę niepewnie i chwilę później żałuję, że w ogóle się odezwałem.

- Pójdziesz, synku, z nami - mówi ten z lewej. Przedstawia się jako "agent Smith" i zakuwa mnie w kajdanki. - Sorry, że tak to załatwiamy, ale nikt z otoczenia nie może wiedzieć, że dla nas pracujesz. Więc sprawa jest taka - tłumaczy mi po drodze do policyjnej suki. - Musimy o nim wiedzieć wszystko.

- Jak to wszystko? - dziwię się jak dziecko.

- Wszystko, nie rozumiesz? Gdzie bywa, z kim rozmawia, z kim śpi, co je, do kogo dzwoni. Wszystko. Sam się do nas zgłosiłeś, więc teraz nie wydziwiaj - podkreśla z naciskiem agent Smith i patrzy mi przez chwilę głęboko w oczy. - A teraz słuchaj uważnie. Gdy zbierzesz informacje, zapiszesz je w skróconej i zakodowanej postaci na papierowej torbie po hamburgerze. Torbę zgnieciesz i wyrzucisz do jednego z tych sześciu koszy na śmieci. Masz tu mapkę, żebyś wiedział, o które kosze chodzi. Kosze są pod naszą stałą opieką, więc nic się nie bój. Każdy z nich ma przyporządkowany numer od jednego do sześciu. Wrzucasz torbę do wybranego kosza, a potem dzwonisz z komórki, którą ci damy, pod ten numer. Po trzech sygnałach wybierasz na klawiaturze cyfrę odpowiadającą numerowi kosza, do którego wrzuciłeś torbę. Nasz człowiek przechwyci przesyłkę, a my ją zbadamy i zaplanujemy twoją kontrmisję. Zapamiętałeś?

- Tak, chyba tak - odpowiadam niepewnie.

- Tu nie może być żadnego "chyba", musisz być absolutnie pewien! - niecierpliwi się agent. - Boże, z kim ja muszę pracować...

- Ok, ok, zapamiętałem wszystko - zapewniam szybko agenta lekko przestraszony tym, że jeszcze się rozmyśli i sobie pójdzie. - Mogę zobaczyć, jak wygląda ta torba?

- Później zobaczysz. A teraz najważniejsza rzecz: potwierdzenie. Po przekazaniu informacji czekaj w domu na telefon. Skontaktujemy się z tobą udając pomyłkowe połączenie. Zadzwoni do ciebie nasz człowiek i zapyta, czy to pizzeria Joey's. Nie musisz nic mówić, wystarczy, że odłożysz słuchawkę. Jakieś pytania?

- Tak, jak dokładnie wygląda ta torba?

- Boże, a on znowu z tą torbą! - agent Smith dostaje szału. - Trzymajcie mnie, bo zaraz nie wytrzymam i coś mu powiem!

- Spokojnie, panie agencie, spokojnie, później ją sobie obejrzę. A teraz mogę już sobie iść? - pytam nieśmiało.

- Ok, spływaj. Rozkujcie go i wypuście koło mostu. I masz tu kasę na taksówkę, żebyś się po nocach nie włóczył sam po mieście.

Fot. Abadonna

Zanim zdążę na kogokolwiek donieść, dostanę pierwsze zadanie. Masowe zatrucie we francusko-włosko-rumuńskiej wędrownej trupie cyrkowej z Transylwanii. Trupem padło osiem osób. Na razie nie wiadomo dokładnie, jak i dlaczego. - Pojedziesz tam przebrany za kapłana z Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Będziesz udzielał ostatniego namaszczenia. A twoją prawdziwą misją będzie zlokalizowanie i przechwycenie trucizny, której użył wróg - tłumaczy mi półgłosem agent Smith i jednocześnie nie przestaje obserwować otoczenia. Stoimy na tarasie widokowym jednego ze stołecznych wieżowców i udajemy, że podziwiamy ciemne chmury szybko płynące po niebie.

- Ale jak im mogę udzielać namaszczenia, skoro już nie żyją? Przecież to bez sensu - zauważam czujnie i spoglądam na agenta.

- Wręcz przeciwnie, synku, wręcz przeciwnie - tłumaczy cierpliwie agent. - Trupem padło na razie tylko ośmiu. A cała trupa liczy dziewiętnaście osób. Będzie więcej ofiar, zaufaj mi - mówi do mnie, ale wcale na mnie nie patrzy. Nie cierpię, gdy ktoś w czasie rozmowy na mnie nie patrzy.

Pospiesznie się żegnamy, najpierw wsiada do windy on, a potem, po mniej więcej dziesięciu minutach, ja. Przed zachodnim wejściem, zgodnie z obietnicą, czeka na mnie czarny samochód z kierowcą. Siadam na tylnym siedzeniu, wydaję dyspozycje co do trasy, po czym uruchamiam przenośny telewizor. Akurat nadają relację z miejsca masowego zatrucia. Płacze prezenterka telewizyjna, płacze rozmawiający z nią reporter. - Co za brak profesjonalizmu - krzywię się z niesmakiem i wyłączam odbiornik. Do akcji mam tylko pół godziny, muszę się teraz skupić.